czwartek, 8 kwietnia 2010

Marcowe koty

Sen trwał dłużej niż zwykle i wielobarwne koszmary były jeszcze bardziej wyczerpujące, ale obudził się zadowolony. Rozpamiętywał jeszcze niektóre z nich i próbował sobie coś przypomnieć z pozostałych, gdy uświadomił sobie że ktoś strasznie drze się za oknem. było to przeraźliwie piskliwe zawodzenie jakby zdziecinniałego orka albo poprostu chorego nietoperza. Zakelusznik szybko wciągnął miękkie sztruksowe spodnie i bluzę z kapturem i wyszedł przed szary blok prosto na zalane marcowym słońcem podwórze. Zanim oczy przyzwyczaiły się do jasności skierował się w stronę tajemniczych odgłosów. W pięknym krzewie z zielonymi pączkami listków i słonecznie rozkwitłymi forsycjami zobaczył szamoczące się koty i zrozumiał co jest grane :)