czwartek, 19 listopada 2009

Not the chosen one...

Fakt że Zakelusznik postanowił po raz kolejny coś zmienić w swoim życiu powinien tak naprawdę być początkiem tej historii. Chociaż może wszystko zaczęło się dużo wcześniej, kiedy zaczynał tracić cierpliwość do monotonii jaka go otaczała. Tak czy owak Zet zdawał sobie sprawę że nie jest wybrańcem losu i nigdy nie pojawi mu się przed drzwiami wysoki czarodziej we wspaniałej czapce i nie powie mu że ma misje do spełnienia i musi wyruszyć w drogę ...
Czasem stając przed lustrem Z wpatrywał się czy to co w nim widzi nie jest drugą strona lustra gdzie spotka łby dziwne postacie jak kot z wielkim uśmiechem czy Szalony Kapelusznik, ale niestety zdawał sobie doskonale sprawę, że lustro to tylko lustro i nie uda mu się wniknąć magicznym sposobem w tę drugą alternatywną rzeczywistość.
Czasem Zet czuł żal, że jest taki zwykły jak każdy inny i miał ochotę zrobić coś ze swoim życiem, ale często też się z tej swojej zwyczajności cieszył. Dzięki temu mógł sam decydować o swoim życiu i kierować swoje kroki tam gdzie miał ochotę, a nie poddawać się przeznaczeniu i jakimś przepowiedniom czy dziwnym baśniom i proroczym snom o wybrańcach których los jest zdeterminowany przez misję zbawienia świata czy chociażby uratowania go przed zagładą.
No więc nastąpił w końcu kolejny dzień w którym Zet postanowił po raz kolejny zmienić swoje życie. Zaczął więc od zastanowienia co mógłby zrobić. Zmienić pracę? To zbyt banalne. Praca byla mu potrzebna bo jako zwykły niewybraniec musiał zarabiać by utrzymać siebie, mieszkanie i kota a także jedyny kwiatek który uchował się przed kotem i wehikuł którym można było szybko dostac się do pracy, rodziców albo skoczyć na wycieczkę za miasto. Poza tym pracę swoją lubił i uważał że dobrze mu się trafiło że mógł tam pracować, mimo średnich zarobków i średniego stanowiska i wielkiego burdelu jaki w tej pracy panował. Mimo wszystko ją lubił i sprawiała mu satysfakcję. Co z tego że inni może mieli większe zarobki i lepiej i lepiej dogadywali się z szefem i mogli kupić dom na kredyt i mieć lepszy samochód i jeździć do Brazylii na wakacje. Zet był z pracy zadowolony, mimo spędzania wakacji nad morzem w kraju albo na jakimś last minute w hotelu z mniej niż 3ma gwiazdkami.
Musi to być coś innego co można zmienić. Mógłby zmienić mieszkanie, ale trochę to za skomplikowane na dziś dzień bo rynek mieszkań strasznie kapryśny, poza tym mieszkanie w którym mieszka należy formalnie do rodziców i trzeba by za dużo załatwiać papierologii, a tego Zet nie lubił. A jakby już jakoś przez to przebrnąć to a nóż w tym nowym miejscu trafi się jakiś marudny sąsiad wlaący w kaloryfer że za głośno kot miauknął rano, albo zalewająca swoją brudną wodą z pralki sufit Zeta sąsiadka z góry. Lepiej nie zmieniać mieszkania.
Dobrze. No to może chociaż przemalować ściany? To mógłby być dobry pomysł, ale trzeba by je też gładzić i zająć się podłogą. Przydałoby sie od razu wymienić drzwi no i fajnie byłoby mieć nowe meble... A to trochę przerasta Zeta finansowo.
Tak długo zastanawiał się co można zmienić, aż przyszedł mruczący kot i Zet doszedł do wniosku ze późno i możnaby się położyć spać. I tak też zrobił

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz