poniedziałek, 15 lutego 2010

Zakelusznik powoli budzi się ze snu zimowego. Otwiera powoli jedno oko i widzi warstwę puchu białą i gęstą jak kasza manna. Zakelusznik zwleka się z barłogu i w miękkich kapciochach wlecze się do kuchni. Woda z filtra mętna, nalewa z kranu prosto do pełnego kamienia czajnika. Pstryk. Pada. Pstryk. Kuchnię wypełnia zapach ziarnistej kawy zalanej wrzątkiem. Kot podbiega wącha kubek. Tfu. Jak można tak zepsuć mleko tym brązowym śmierdzącym płynem.
Kawa jest pyszna i Zakelusznik ma ochotę zrobić sobie jeszcze jeden kubek jak tylko pokaże się czerwone dno kubka. Idzie z kawą do pokoju. Za oknem cały czas jak w szklanej kuli - pamiątce ze Sztokholmu, tylko oprócz tego że z nieba lecą płatki lub igiełki śniegu za oknem widać że chodnik przykrywa ciągle grubsza warstwa, a w kuli ciągle jest tyle samo.
Dno w kubku się pokazało, ale Zakelusznik nie idzie już do kuchni. Zepsuje w łazience powietrze, sprzątnie kuwetę i w swoim ciepłym barłogu zamknie spowrotem na wpół otwarte oko.
Zaśnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz